piątek, 6 grudnia 2013

Kolorowe krasnoludki na mroźne świąteczne wieczory :)

WSTYD! Żeby tak zaniedbać bloga! Tyyyyyle się dzieje, że strasznie ciężko jest jednocześnie realizować różne projekty i je opisywać. Ale właśnie przyszedł czas na wyjście z tego marazmu i z okazji Mikołajek przedstawiam Wam mój hurt-detal :) świąteczne świeczniki :) 20 "krasnoludków", 5 typów wzorów, mnóstwo zmian w tak zwanym międzyczasie i olbrzymia satysfakcja z efektu :)

Najpierw oczywiście wszystkie szast prast na biało, pod kolor śniegu oczywiście :)


A później już tylko klejenie, czekanie, odbijanie, pakowanie i efekt jest następujący:






i zapakowane:



Buble - niezawodny :)



I jeszcze jedno: idąc za Celine w jednej z jej ślicznych świątecznych piosenek... Nie zostawiajcie wszystkich pięknych uczuć wobec ludzi wokoło na wigilijny wieczór. Spróbujmy dać swoje ciepło i dobro na co dzień, a nie tylko w ten piękny świąteczny czas :)

Ściskam Was w ten wietrzno-śnieżny wieczór :)

niedziela, 13 października 2013

I'll be there for you - przyjacielskie gadżety

Kochani, dzisiaj trochę inaczej niż zwykle:)

Zapytałam ostatnio kilkoro znajomych o to czym jest dla nich przyjaźń. Reakcje przeszły moje najśmielsze oczekiwania. 

Czym jest dla Ciebie przyjaźń?

...to bezwarunkowa chęć pomocy osobie bliskiej, która tej pomocy potrzebuje. Świadomość, że to działa też w drugą stronę. Bezgraniczne zaufanie i to, że w obecności przyjaciela dobrze się czujemy...

Przyjaźń jest dla mnie uczuciem którym darze osoby, które tworzą moją rodzinę. Moje przyjaciółki są moją rodziną, którą sama sobie stworzyłam

Przyjaźń to cudowna wartość, dzięki której wspaniałą przygodę, jaką jest życie mogę przeżywać i dzielić z drugim człowiekiem.

...dla mnie czymś o czym się nie rozmawia, to po prostu jest i to się czuje...

...dla mnie przyjaźń to: uśmiech przez łzy, wsparcie ramieniem, radość z błahostek. A czasami jest bolesną prawdą i lekkim kopniakiem albo pomocą w zakopywaniu zwłok... 

...to poczucie bezpieczeństwa, zrozumienia i zaufania względem drugiego człowieka...

...to jedna z czterech miłości. Piękne uczucie...

...hm, no to przyjaźń to jest dla mnie swoboda w rozmowie, to że mogę do kogoś napisać w najbardziej egzotycznej porze z największą możliwą pierdołą, a i tak mi odpisze i doradzi albo pocieszy; nie muszę zastanawiać się, co powiedzieć i jak to ta druga osoba odbierze, po prostu mogę być sobą i...wrednie obgadywać wszystkich dookoła... <3

...poczuciem bezpieczeństwa i zaspokojeniem potrzeby bycia komuś potrzebnym...

Przyjaźń jest wtedy, gdy możesz zaufać. Właściwie: gdy ufasz. Gdy potrafisz dzielić z kimś najszczęśliwsze radości i najgorsze smutki. Gdy wspólnie robicie rzeczy, których często nikt inny nie potrafi zrozumieć Gdy wystarczy spojrzenie, by było wiadomo o co chodzi, a jeden dokańcza zdanie za drugiego. Gdy wiesz, co druga osoba zrobiłaby na Twoim miejscu. Gdy po pół roku od ostatniej rozmowy zadzwonisz o 4 rano i zostaniesz wysłuchany. To przestrzeń całkowitej szczerości, tu nie ma miejsca na udawanie czegokolwiek. Szczera pochwała i jeszcze szczersza krytyka. Przyjaźń jest chyba najtrudniejszą ze wszystkich relacji. Potrzeba czasu, ogromnej pracy i wielu potknięć zanim wspólnie dojdziecie do tego, że jesteście przyjaciółmi. Do prawdziwej przyjaźni trzeba po prostu dojrzeć.

...przyjaźń jest zaufaniem...

Przyjaźń to dla mnie poczucie bezpieczeństwa, czujesz się dobrze i swobodnie przy tej osobie i nie wstydzisz się swoich wad.

..no przyjaźń to jakiś stały punkt w twoim życiu i wiesz, że cokolwiek się stanie to ta osoba będzie tam dla ciebie, bez względu na to czy postąpiłeś dobrze czy źle... To tak jak z mamą trochę... ktoś akceptuje cię mimo wszystko, a ponadto nadajecie na tych samych falach i jest śmiesznie :) Przyjaciel to ktoś taki że jak jest dobrze to jest dobrze, ale jak robi się źle to nie ucieka tylko staje za tobą i popycha cię do przodu.

Moja definicja przyjaźni jest najbardziej zbliżona do tej ostatniej. Najciekawsze w tym całym eksperymencie było to, że odpowiadający chyba myśleli, że ja mam jakiś klucz, w który powinni się wpasować. Nic bardziej mylnego! W sprawie uczuć każdy ma swój punkt widzenia, a ja nie mam prawa czegokolwiek narzucać :)

Dostałam też odpowiedź w formie tekstu piosenki Kasi Nosowskiej i Renaty Przemyk - "Kochana": 

Nie muszę pytać czy otworzysz,
bo wiem, że jeśli zjawię się
to w progu będziesz stać.
I zdejmę płaszcz podszyty lękiem,
gdy przy mnie i przy nikim więcej
twoja jasna twarz.

Podtrzymywałaś moją głowę, 
nie roztrzaskałam skroni o podłogę,
póki co.
Przed snem wypowiedz moje imię,
przybędę wraz ze świtem.
Proszę nie śpij, jestem już..

Dajesz mi niepokorne myśli, niepokoje,
tyle ich wciąż masz, kochana.
Nie myśl, że nie miniemy nigdy się,
choć łatwiej razem iść pod wiatr.

Cały ten wstęp miał swój cel: wprowadzić Was oczywiście do mojego decoupagowego świata :)

Poniżej przedstawiam Wam świeczniki dla ważnych dla mnie członków Loży Szyderców :) Dobór kolorów i stylistyki był adekwatny do charakteru konkretnej osoby :) Świeczniki nie wydają mi się być zbyt męskie, więc jedyny przedstawiciel płci brzydkiej w towarzystwie otrzymał pojemnik na biurkowe szpargały :)




Spośród wszystkich piosenek o przyjaźni wybrałam nieśmiertelnego Freddiego :) 


A czym dla Ciebie jest przyjaźń Drogi Czytelniku? :)

piątek, 4 października 2013

Chińska przygoda i mały tutorial :)

Chineese adventure :)

Prośba o zrobienie pudełeczka na długopisy, dla osoby która studiuje angielski z chińskim miała być w ogóle niezrealizowana, bo nigdzie nie można było dostać drewnianego surowego pudełka o tym przeznaczeniu. Hurtownie i sklepy dla plastyków nie stanęły na wysokości zadania. Aż tu zupełnie przypadkiem moje nogi zawędrowały pierwszy raz do chińskiego marketu (dlaczego nie wcześniej!?). No i okazało się, że CHINY MAJĄ WSZYSTKO! 

Znalazły się miniaturowe okrągłe pudełeczka na coś bardzo małego (czekają na ozdobienie) i oczywiście pojemnik na długopisy. 

Research: przyszła właścicielka nie lubi niebieskiego, lubi długopisy i chce coś z połączeniem Chin i Zjednoczonego Królestwa :) mówisz masz :)

Gdzieś w moich czeluściach serwetkowych znajdowały się londyńskie budki telefoniczne, ale z chińskimi znaczkami nie miałam NIGDY do czynienia. No więc z pewną rezerwą trzeba było zaufać Wujkowi Google, który pomógł mi znaleźć słowa, będące jednym znaczkiem, ale takie, które będą miały wspólnie jakiś spójny przekaz. Po wielu próbach udało się znaleźć: Radość, Zaufanie, Miłość i Przyjaźń (inspiracja Lennonem?) :)

Transfer napisów wygląda baaardzo prymitywnie, ale nie rozlewa się przynajmniej po pudełku :)

Do transferu znaczków przydały się:

- żelowy długopis (czarny)
- czarny marker
- taśma malarska
- małe karteczki
- monitor
- zmywacz do paznokci
- wacik kosmetyczny
- łyżeczka do herbaty

Krok 1:

Kiedy już wiemy jaki napis chcemy przenieść na drewno, umieszczamy go w Wordzie, ustawiamy czcionkę, która rozmiarem pasuje do transferu najbardziej nam odpowiada, pogrubiamy albo nie, tworzymy odbicie lustrzane (!) i czarnym żelowym cienkopisem odrysowujemy kształty na kartce przyklejonej do monitora taśmą malarską. Mowa tutaj jedynie o tych napisach, które mają dosyć prosty kształt. Wzory lub bardziej skomplikowane ornamenty tym sposobem się nie przeniosą. Jak tylko opatentuje swój sposób na takowe to na pewno się o nim dowiecie :) Poniżej zdjęcie :)


Krok 2:

Poprawiamy przerysowany napis żelowym cienkopisem jeszcze raz, żeby się lepiej odbił. 

Krok 3:

Przyklejamy kartkę do drewna jednym paskiem taśmy, napisem w stronę drewna. 

Krok 4:

Nasączamy wacik kosmetyczny zmywaczem do paznokci, przecieramy kartkę wacikiem i dociskamy kartkę przez ten wacik łyżeczką do herbaty. Na drewnie odbijają się wtedy te kontury. 

Krok 5: 

Wypełniamy kontury czarnym markerem i gotowe :)

Całość lakierujemy :)

Efekt jest następujący:


WNIOSKI: 

A: Rysowanie chińskich znaczków? Mega frajda! 

B: Wychodzenie poza schematy i wyższa kombinatoryka - OPANOWANE

C: Zadowolenie z efektu - osiągnięte :)

piątek, 27 września 2013

Nie dam rady? No to patrz! :)

Bawię się w decoupage od lutego i trochę drewnianych rzeczy spod tych moich niezdarnych paluchów już wyszło. Ale są czasem takie przedmioty, których zrobienie jest większym wyzwaniem niż zwykle. 
Dotychczas przydarzyły mi się dwie takie sytuacje. Dzisiaj jedna z nich :)

Wykonanie osiemnastkowego pudełka dla Ewy zrodziło się razem z otwarciem bloga. Chciałam stworzyć coś, z czego sama ucieszyłabym się w dniu wejścia w dorosłość :) Pudełko miało być przechowalnią dla stu zdjęć - czyli pełniło funkcję albumu. Trochę takie dziewczyńskie, ale jednocześnie przydatne. Wyzwaniem nie okazało się ze względu na trudność wykonania, ale na czas który miałam na jego zrobienie, czyli jakieś 16 godzin odliczając spanie i jedzenie. Jakbym to chciała zrobić byle jak, to pewnie zajęłoby mi to z 3 godziny łącznie z przerwami na wysychanie farby. 

16 godzin na kupienie materiałów (swój mały, ale bardzo prędko powiększający się magazynek okazał się dużym ułatwieniem), wybór kolorów, koncepcji itd., no i wykonanie. Jeden kolor, drugi kolor, serwetka, klej i jest. Problem pojawił się w momencie, w którym trzeba było przejść do zrobienia napisu, bo metoda którą zastosowałam poprzednim razem (z sukcesem) tym razem okazała się czynnikiem destrukcyjnym wszystkich wcześniejszych działań na pudełku. Tusz rozlał się totalnie na białym tle pod wpływem zmywacza do paznokci, który służył za płyn transferujący. 


Ogółem dramat - na kilka godzin przed imprezą osiemnastkową. Ani zmywacz, ani woda, ani rozpuszczalnik nie dały rady tej czarnej plamie na pudełku. Zamalowanie nie wchodziło w grę, bo całość rozmazałaby się na reszcie drewna. W końcu udało się jakoś zdrapać, zmyć tę plamę i napisać ręcznie literki na bazie wydrukowanych i odbitych konturów. Dodatki z pasmanterii, bo by to nie było "moje" i gotowe. Ostatecznie obdarowana osoba była chyba zadowolona :) A efekt poniżej:



piątek, 20 września 2013

Gadżety dla maluchów

Robienie przedmiotów, które mają służyć dzieciom jest niesamowitą frajdą z tego prostego powodu, że można się wtedy bezkarnie poczuć jak dziecko i nikt nie będzie miał do nas pretensji :)

Jeśli jest to prezent np. na chrzciny  i chcemy, żeby w takim kuferku były przechowywane pamiątki Chrztu to wzory, które wybieramy mogą być dostosowane właśnie do takiej okazji. Z czasem jednak takie pudełko może się bardziej przydać na skarby malucha. Dziewczynki mogą skorzystać z takiego pudełka wykorzystując je na spinki i opaski, a chłopcy na skarby różnej maści (stety/niestety jestem dziewczyną i nie wiem co mogą chować w zamknięciu mali chłopcy) :) Takie zdobienie nie pod konkretną okazję pozwala na to, żeby pudełko nie "przeterminowało" się zbyt szybko i służyło maluszkowi przez dłuższy czas. 

Poniżej przedstawiam Wam kuferki w wersji dla chłopca i dziewczynki. Kuferek dla Tomcia jest utrzymany w stylu marynarskim, żeby mały pirat mógł chować w nim zdobyte skarby. Kuferek Haneczki miał być ozdobiony wróżkami, ale okazało się że empikowe artykuły nie chciały współpracować (chusteczki pomimo ogromnej ostrożności w czasie nakładania, zamiast zostawać na swoim miejscu na pomalowanym drewnie, błyskawicznie rozmokły, rozrywały się i zostawały na pędzlu. Absolutnie ich nie polecam. Całość została ostatecznie ozdobiona motylkami. 

Dodatkowo muszę Was ostrzec: na dolnych częściach pudełek są geometryczne wzory. Grochy nie sprawiły zbyt dużo problemów, bo użyłam do nich okrągłej gąbki, a niedociągnięcia uzupełniłam pędzelkiem, ale paseczki wymagały olbrzymiej dokładności i precyzji, bo farba niestety nie zawsze chce być tylko tam gdzie ją położymy, ale często rozpływa się wokół tworząc nieładne zacieki. Doradzam więc przy tego typu pracach duuuuużą dawkę cierpliwości, bo jeśli mamy do czynienia z kilkoma paskami to jeszcze da się to poprawić w miarę sprawnie. Tutaj jednak paseczków jest trochę więcej niż kilka i praca nad całością ociupinkę się przez tą zaciekającą farbę przedłużyła. Gdyby ktoś się za to zabierał, może się więc uczyć na moich,  a niekoniecznie na swoich błędach :)

Tomek otrzymał swój kufer z okazji Chrztu. W środku zawierał dodatkowo napis z imieniem, nazwiskiem oraz datą urodzenia, bo była to szczególna okazja. Hania dostała swój kuferek na pierwsze urodziny i pomimo tego, że jeszcze nie może z niego korzystać, żeby nie potłuc sobie paluszków, to wkrótce będzie mogła skorzystać z niego trzymając w nim właśnie spinki i opaski na swoją bujną czuprynę, albo później ubranka dla lalek itd. 





środa, 11 września 2013

O prezentach

     Robienie prezentów, niezależnie od tego kto jest adresatem i z jakiej okazji ma być obdarowany nie jest rzeczą łatwą. Cały szkopuł w tym, żeby po pierwsze prezent sprawił danej osobie radość, po drugie był w miarę użyteczny i po trzecie nie trafił do kosza, lub nie został przekazany komuś innemu przy najbliższej okazji.

Warunek pierwszy: PREZENT DOSTOSOWANY DO OSOBY

     Kiedy nie wiemy jaki prezent będzie mile widziany warto zainwestować w coś uniwersalnego - kwiaty dla kobiety, dobry trunek dla mężczyzny i sprawa załatwiona. Zazwyczaj jednak znamy obdarowywanego i nie trudno jest nam zdecydować co będzie w zakresie jego zainteresowań. Zestawów dla kolekcjonerów najróżniejszych rzeczy jest przecież mnóstwo, portale przy okazji każdych świąt Bożego Narodzenia rozpisują się o tym, że dla kobiet zawsze dobre są perfumy, małe przedmioty do kuchni, jak np. cukiernice, elementy wyposażenia wnętrz, unikatowy zestaw czekoladek dedykowany specjalnie dla Niej, kursy (samoobrony czy tańca mniej lub bardziej typowego),  biżuteria albo karnet do SPA. Typowymi propozycjami na prezenty dla mężczyzn są przeróżne gadżety, bielizna, karnety na siłownię, bony upominkowe na sporty ekstremalne, a coraz częściej także vouchery do klinik medycyny estetycznej, lub dla jeszcze większego odmłodzenia nowoczesne zabawki, dzięki którym mogą się bezkarnie poczuć jak mali chłopcy :) Problem w tym, że takie typowe prezenty nie zawsze są trafione. Jeśli chcemy, żeby nasze pieniądze nie były wyrzucone w błoto, to warto zastanowić się na kolejnym aspektem obdarowywania...



Warunek drugi: UŻYTECZNOŚĆ

     Doskonale znane są nam sytuacje, kiedy otrzymawszy prezent z uśmiechem go przyjmujemy, ale nasza mina jest o wiele bardziej nietęga kiedy rzucamy go do naszej domowej rupieciarni. Nigdy nie weźmiemy tego upominku ponownie do rąk, bo jest nie czarujmy się albo kolejnym kurzołapaczem, albo bublem oszpecającym cały stworzony przez nas domowy ład albo karnetem, którego nie możemy wykorzystać, bo na przykład nie zgadzamy się z modyfikowaniem swojego wizerunku za pomocą botoksu, albo mamy lęk wysokości i wykupiony lot na paralotni pomimo swej oryginalności jest ponad nasze siły psychiczne. Oczywiście jest możliwość, żeby odsprzedać voucher, ale co to za przyjemność dostawać coś, czego jak najszybciej chcemy się pozbyć. Trzeba więc pamiętać o tym, żeby prezent był praktyczny. 

Warunek trzeci: NIETUZINKOWOŚĆ

     Sprawiając komuś prezent musimy pamiętać o tym, że im bardziej zadedykujemy go konkretnej osobie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że prezent zostanie wyrzucony, przekazany lub odrzucony w kąt. Oczywiście jest taka możliwość, że pomimo naszych niekiedy nadludzkich starań prezent i tak nie zostanie doceniony. Nietuzinkowy prezent nie powinien być więc wybierany na ostatnią chwilę. Nawet najszybsza firma kurierska, nawet za wyższą cenę fizycznie nie będzie w stanie nam go dostarczyć. I zazwyczaj jest też tak, że to właśnie te prezenty kupowane na ostatnią chwilę są nietrafione, bo są zwyczajnie nieprzemyślane. Pod presją ulegamy złudnemu wrażeniu, że ten czy inny upominek trafi w gust naszego obdarowanego. Najłatwiejszym sposobem trafienia w potrzeby jest wypytanie się osób z jego otoczenia czy może jest coś na co adresat ma chrapkę, na co poluje od dłuższego czasu, co może chciałby sobie sprawić, ale nie puszczają go finanse, albo jest wiele innych rzeczy, które mają wyższy priorytet wykonalności :)

     I właśnie tutaj jest recepta na sukces w dawaniu prezentów. Obdarowując kogoś zawsze wychodzę z założenia, że prezent jest wtedy udany, kiedy osoba, która go dostaje wie, że fajnie byłoby mieć jakiś tam gadżet, ale nie cierpi na bezsenność z powodu jego braku:) 




Nie mogłoby zabraknąć tutaj jakiejś fajnej piosenki. Życzę Wam więc żeby prezenty, które sami otrzymujecie były bardziej trafione niż ten, o którym śpiewa Lesley Gore :)







wtorek, 27 sierpnia 2013

Uśmiech do Audrey :)

Przedstawiając swoje prace nie mogę pominąć prezentu dla fanki Audrey Hepburn :) Być może dla wielu jej historia i obecna popularność jest ciut przerysowana, ale to ma chyba jakiś głębszy sens. Powodem takiego zainteresowania może być to, że otoczenie nie daje obecnie kobietom zbyt wielu możliwości, żeby czuły się tak delikatne i eteryczne jak postaci grane przez Audrey. Ten brutalny świat, który nas otacza wymaga od kobiet siły i determinacji, chodzenia twardo po ziemi, a wręcz męskich, twardych zachowań. I prawdopodobnie ktoś się oburzy, że przecież chciałyśmy równouprawnienia, ale to równouprawnienie wcale nie musi się od razu wiązać z utratą naturalnej kobiecości :) Takie ikony jak Audrey albo Marilyn przypominają nam kobietom o tym, że warto czasem poszukać gdzieś w sobie tej słodkiej dziewczyny, którą chowamy tak głęboko, a mężczyznom, że może powinno się od czasu do czasu pozwolić kobietom na bycie kobietami. Takimi lekkimi i beztrosko marzycielskimi :) 

Imieninowe pudełko utrzymane jest w zasadzie w klasycznym, kobiecym i eleganckim stylu :) 
Wyjątkowo nie jest robione techniką serwetkową :) I to nie dlatego, że nie ma serwetek z wizerunkiem Audrey, co to, to nie :) Powodem jest (wstyd się przyznać) moja naiwność, że jeśli opakowanie chusteczek higienicznych przedstawia wyżej wymienioną bohaterkę, to na samych chusteczkach też na pewno będzie ślicznotka z papierosem. A tu taki psikus! 

Niezrażona przeciwnościami losu wykorzystałam foliowe wzory. Są też paski, kropki i koronka, czyli to co jest całkowicie kobiece :) Efekt można zobaczyć poniżej :) 
Myślę, że opatrzenie muzyką posta na blogu o tworzeniu nie jest zaburzeniem równowagi wszechświata, więc załączam coś, co nie może nie wywołać uśmiechu :)




I pudełko :)


piątek, 9 sierpnia 2013

Pierwsze kroki

W czasie kiedy tworzyłam skarbonkę, wypadały urodziny mojej mamy. A że była to jednocześnie pierwsza fala fascynacji decoupagem, nie było innej możliwości tylko stworzenie czegoś co będzie pasowało do kolorystyki wnętrz i jednocześnie  będzie praktycznym prezentem. Chustecznik był najlepszym prezentem tym bardziej, że wirusy szalały jak poparzone. Jest to tak na prawdę pierwsza praca, którą zrobiłam. Obecnie leży już w pobliżu materiałów i czeka na przeróbkę. Kilka zrobionych później prac utwierdziło mnie w przekonaniu, że stać mnie chyba na trochę więcej :) niech sobie czeka :) przyjdzie w końcu jego czas :) Jak myślicie przerabiać czy nie? :) Czekam na podpowiedzi :)


sobota, 3 sierpnia 2013

Jak się zaczęło moje blogowanie?

Moja szumnie nazwana twórczość zaczęła się nie tyle od decoupage co od scrapbookingu (sztuka ręcznego tworzenia i dekorowania albumów ze zdjęciami i pamiątkami rodzinnymi przyp. red.) :) Posiadanie rodzinnego albumu przy takiej mnogości jej członków było przez jakiś czas moim małym marzeniem więc urodzinowy prezent (czyt. piękny, ogromny, skórzany album) był idealnym stymulatorem do stworzenia takiej rodzinnej pamiątki. 
No i zaczęło się: kupowanie kolorowych papierów, chomikowanie bardzo dziwnych przedmiotów przeznaczonych później do wklejania, wywoływanie zdjęć, a potem nocne wklejanie. 


Razem z końcem pracy pojawiła się przedziwna satysfakcja, że udało się stworzyć coś na prawdę ładnego. Biorąc pod uwagę to, że plastyka nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem (pewnie dlatego, że narysowanie czegokolwiek wychodziło mi beznadziejnie) nie podejrzewałabym siebie nigdy o takie plastyczne umiejętności. Album tworzy się sukcesywnie przy kolejnych ważnych wydarzeniach rodzinnych, a w międzyczasie pojawił się problem stworzenia skarbonki dla nowożeńców. Po co? 


W moich okolicach utarło się, że goście zamawiają u orkiestry piosenki w trakcie wesela, za które daje się pieniądze. Kiedy orkiestra gra zamówiony utwór, zamawiający tańczą z parą młodą. Zebrane pieniądze są częścią gaży orkiestry, a po weselu Para Młoda dopłaca jedynie różnicę pomiędzy zebraną kwotą, a ceną ustaloną wcześniej z orkiestrą. Widzicie więc, że dosyć istotne jest to, żeby zagwarantować stronom uczciwość. I właśnie po to robi się skarbonkę zabudowaną tak, żeby pieniądze się dobrze zbierało, a jednocześnie żeby jedyną możliwością jej otwarcia było nieodwracalne naruszenie skarbonki. 


Pomyślicie, że przecież można kupić zwyczajną skarbonkę, którą rozbija się w odpowiednim momencie, albo zrobić pudełko na kłódkę. Można :) ale ciekawiej jest stworzyć coś własnego i niepowtarzalnego :) Bardzo długo szukałam na tyle dużego pudełka, które spełniałoby moje oczekiwania, ale go nie znalazłam. To poniżej jest złożone z dwóch chusteczników, podklejone tekturą, a wielkość jest idealna. Skarbonka, którą Wam przedstawiam, jest ekstremalnie cukierkowa i słodka jak tort weselny, ale mam wrażenie, że kiedy w czasie takiego życiowego wydarzenia tak wiele ważnych rzeczy się dzieje, odrobina cukru więcej nikomu nie może zaszkodzić :) jak Wam się podoba? Piszcie w komentarzach! :)



A blog, no cóż, spamowanie fejsbuka trochę mi się znudziło no i stwierdziłam też, że fajnie jest mieć możliwość przedstawienia historii poszczególnych przedmiotów:) Bo za każdym przedmiotem stoi człowiek, który dostaje daną rzecz i tak jak gotowanie sprawia, że karmieni ludzie czują się lepiej (zazwyczaj :P) tak otrzymane przedmioty zmieniają nasze otoczenie, dzięki czemu na niejednej twarzy pojawia się uśmiech satysfakcji, że ma się coś ładnego :) na mojej na pewno :) 



piątek, 26 lipca 2013

HA! No i założyłam bloga. Blog będzie o:


robieniu ładnych rzeczy
intuicji, o fantazji 
jedynym ograniczeniu naszych działań czyli o wyobraźni,
spełnianiu życzeń swoich i nie swoich,
sentymentach,
kreatywności,
pomysłach na prezenty 


albo o otaczaniu się takimi małymi szczegółami, które robią z naszych domów fajne miejsca do spędzania życia :)

Zapraszam do komentowania! :)