Bawię się w decoupage od lutego i trochę drewnianych rzeczy spod tych moich niezdarnych paluchów już wyszło. Ale są czasem takie przedmioty, których zrobienie jest większym wyzwaniem niż zwykle.
Dotychczas przydarzyły mi się dwie takie sytuacje. Dzisiaj jedna z nich :)
Wykonanie osiemnastkowego pudełka dla Ewy zrodziło się razem z otwarciem bloga. Chciałam stworzyć coś, z czego sama ucieszyłabym się w dniu wejścia w dorosłość :) Pudełko miało być przechowalnią dla stu zdjęć - czyli pełniło funkcję albumu. Trochę takie dziewczyńskie, ale jednocześnie przydatne. Wyzwaniem nie okazało się ze względu na trudność wykonania, ale na czas który miałam na jego zrobienie, czyli jakieś 16 godzin odliczając spanie i jedzenie. Jakbym to chciała zrobić byle jak, to pewnie zajęłoby mi to z 3 godziny łącznie z przerwami na wysychanie farby.
16 godzin na kupienie materiałów (swój mały, ale bardzo prędko powiększający się magazynek okazał się dużym ułatwieniem), wybór kolorów, koncepcji itd., no i wykonanie. Jeden kolor, drugi kolor, serwetka, klej i jest. Problem pojawił się w momencie, w którym trzeba było przejść do zrobienia napisu, bo metoda którą zastosowałam poprzednim razem (z sukcesem) tym razem okazała się czynnikiem destrukcyjnym wszystkich wcześniejszych działań na pudełku. Tusz rozlał się totalnie na białym tle pod wpływem zmywacza do paznokci, który służył za płyn transferujący.
Ogółem dramat - na kilka godzin przed imprezą osiemnastkową. Ani zmywacz, ani woda, ani rozpuszczalnik nie dały rady tej czarnej plamie na pudełku. Zamalowanie nie wchodziło w grę, bo całość rozmazałaby się na reszcie drewna. W końcu udało się jakoś zdrapać, zmyć tę plamę i napisać ręcznie literki na bazie wydrukowanych i odbitych konturów. Dodatki z pasmanterii, bo by to nie było "moje" i gotowe. Ostatecznie obdarowana osoba była chyba zadowolona :) A efekt poniżej:
O 3:50... :D
OdpowiedzUsuńPudełko - cudeńko!